Osoby zarabiające na zabijaniu zwierząt na futra, rytualnym zabijaniu zwierząt na eksport, hurtowym rozmnażaniu psów, w kontrze do ludzi zrzeszających się w organizacjach charytatywnych, walczących o lepsze prawa dla zwierząt, starają się z czystej złośliwości odebrać prawo umożliwiające ratowanie zwierząt.
Prawo, które skutecznie od 23 lat ratuje tysiące zwierząt rocznie. Dzieje się to dzięki potężnym nakładom finansowym, które są pożytkowane na obrzydliwe naciski na parlamentarzystów.
Jesteśmy przy tym nazywani bezkarnie ekoterrorystami, przebierańcami, podpalaczami i złodziejami.
W opinii tych (nie boimy się tego słowa) ZŁYCH ludzi, jedynie inspektor weterynarii ma prawo do oceny dobrostanu zwierzęcia.
Wygodna opinia, biorąc pod uwagę, iż priorytetem inspekcji wet, jest kontrola produkcji pożywienia pochodzenia zwierzęcego, a nie ratowanie zwierząt z rąk oprawców.
Dodajmy do tego brak możliwości natychmiastowej reakcji na zgłoszenia, pracę w godzinach 8-16 w dni powszednie, brak miejsc i transportów dla ewentualnie odbieranych zwierząt, znaczne deficyty kadrowe, bardzo niskie wynagrodzenia i ukazuje się nam obraz całkowicie niewydolnej instytucji.
Odwieczna wojna – kasa vs. etyka – trwa zatem w najlepsze.